Artykuły » Erich Priebke czyli sprawiedliwość nieudolna
Erich Priebke czyli sprawiedliwość nieudolna


11 października 2013 r. w Rzymie zmarł SS-Hauptsturmführer Erich Priebke. W tym mieście od 1998 r. odsiadywał w areszcie domowym wyrok dożywotniego więzienia jako winny masakry w opuszczonym podrzymskim kamieniołomie Pozzolani niedaleko Via Ardeatino. Śmierć zbrodniarza wywołała szeroką falę protestów przed dokonaniem pochówku na terenie miasta. Jednak Priebke jest kolejnym przykładem na nieudolność sądzenia zbrodniarzy nazistowskich oraz dowodem na niezbyt chlubną przeszłość kilku instytucji i państw.

Rozstrzelanie 335 Włochów w kamieniołomie było w świadomości Priebkego uzasadnioną akcją odwetową za zamach na oddział SS-mannów z 11. kompanii 3. batalionu policji „Bozen”, w wyniku którego życie straciło 33 Niemców. Zamachu w dniu 23 marca 1944 r. dokonało 16 bojowników włoskiego ruchu oporu za pomocą ładunku 12 kg trotylu w stalowej obudowie, umieszczonym w dodatkowej torbie z 6 kg trotylu i rurą metalową wypełnioną materiałem wybuchowym. Po opadnięciu dymu, uzbrojeni partyzanci otworzyli ogień do pozostałych przy życiu SS-mannów. W godzinach wieczornych 23 marca podczas spotkania szefa SD i żandarmerii polowej w Rzymie SS-bersturmbannführera Herberta Kaplera z komendantem miasta Rzym generałem dywizji z Luftwaffe Kurtem Malzerem doszło do podjęcia decyzji o przeprowadzeniu akcji odwetowej i wyznaczono „cenę”: 10 Włochów za 1 zabitego Niemca. Jeszcze tego samego dnia Adolf Hitler zatwierdził rozkaz wykonania akcji odwetowej w ciągu 24 godzin.

Dowódca Obszaru Południe feldmarszałek Luftwaffe Albert Kesselring uznał, że rozkaz pochodzi bezpośrednio od Führera i należy go wypełnić bez żadnego wahania czy wątpliwości. Poza tym był przekonany, że ludzie, którzy mieli zostać straceni, to włoscy przestępcy z wyrokami śmierci. Jednak osób oczekujących w rzymskich więzieniach na wyrok śmierci było zaledwie cztery. Wobec tego faktu Kappler rozkazał swojemu podwładnemu SS-Hauptsturmführerowi Erichowi Priebkemu sporządzenie odpowiedniego wykazu.
Na listę straceńców dopisano 17 więźniów z więzienia SD odsiadujących długie wyroki, 167 „zasługujących na śmierć”, paru aresztowanych podejrzanych o udział w zamachu oraz – na wniosek SS-Brigadeführera und Generalmajora der Polizei dr Wilhelma Harstera – stan uzupełniono Żydami przetrzymywanymi przez Gestapo. Po śmierci kilku rannych w zamachu SS-mannów na listę wciągnięto także więźniów z rzymskiego zakładu karnego, których „ofiarował” Priebkemu szef faszystowskiej policji w Rzymie Pietro Caruso. W sumie zgromadzono 335 zakładników, o 5 za dużo. Jak zeznał po latach Priebke: „Powiedział nam [Kappler – dop. DCz], że dowódca pułku policji, którego ludzie padli ofiarą zamachu, odmówił udziału w egzekucji, a akcję mają przeprowadzić ludzie z dowództwa przy Via Tasso. Powiedział, że będzie to straszna rzecz, dlatego oficerowie, aby dać przykład swoim ludziom, mają oddać pierwszy strzał na początku akcji i potem ostatni” (M. Felton, Polowanie na ostatnich nazistów, Warszawa 2013, s.129).

Masakrę zakładników w zróżnicowanym wieku (od staruszków do nastolatków) mieli przeprowadzić Priebke i SS-Hauptsturmführer Karl Hass. Więźniów wprowadzano piątkami do wielkiego dołu, gdzie byli zabijani strzałem w tył głowy, zgodnie z zasadą jedna kula – jeden zakładnik. Dla ułatwienia zadania kazano więźniom wchodzić na ciała zabitych wcześniej. Aby dodać odwagi egzekutorom każdemu z nich przydzielono butelkę koniaku. Priebke zachęcał swoich podwładnych do strzelania, wielu wręcz do tego zmusił oraz sam ze swojego pistoletu Beretta zastrzelił dwie osoby. Po zakończeniu mordu saperzy wysadzili w powietrze wyrobisko, tym samym grzebiąc ofiary egzekucji.
Po wyzwolenie 4 czerwca 1944 r. Rzymu, Priebke ukrył się na terenie Włoch. Jednak został 13 maja 1945 r. aresztowany przez Amerykanów w Bolzano, przy granicy z Austrią, gdzie przebywał razem z żoną i dwoma młodszymi synami. Przez dwa lata jako jeniec był przerzucany z obozu do obozu. W obozie w Afragola k. Neapolu 28 sierpnia 1946 r. został przesłuchany przez Brytyjczyków na okoliczność masakry w kamieniołomach. Wtedy też Priebke przyznał się do planowania i wykonania akcji oraz osobistego zamordowania dwóch zakładników.

W obawie o swoją przyszłość Priebke podjął udaną próbę ucieczki z obozu w Rimini. Pomógł mu inny nazistowski zbrodniarz, SS-Standartenführer Walter Rauff. Uciekinierowi udzielono pomocy najpierw w klasztorze w Rimini, a potem przez dwa tygodnie ukrywał się u ojca Johanna Corradini we wsi Vipiteno, gdzie mieszkała jego żona z synami. Po upływie tego czasu jako Otto Pape wprowadził się do żony, a cała rodzina mieszkała w Vipiteno do października 1948 r.
W związku z zacieśniającą się wokół Priebkego obławą rodzina podjęła decyzję o wyjeździe z Włoch. Pomocy zbrodniarzowi udzielił biskup Alois Hudala, który miał pieczę nad „szczurzym korytarzem” finansowanym przez Watykan. Warunkiem było przejście Priebkego na katolicyzm. Prośbę o pomoc wspomógł również ojciec Pobitzer, franciszkanin z klasztoru w Bolzano. 26 lipca 1947 r. Papieska Komisja Pomocy wydała Hudalowi watykański dokument tożsamości na nazwisko Otto Pape. Dzięki temu dokumentowi biskup wyrobił uciekinierowi paszport Czerwonego Krzyża. Po małych perypetiach w Genui (pomogli wtedy ludzie innego opiekuna „szczurzych korytarzy” ojca Draganovicia), 23 października 1948 r. rodzina Priebke wypłynęła z Genui do Argentyny.

W Argentynie, w mieście San Carlos de Bariloche, przez prawie 50 lat żył jako szanowany członek społeczności, właściciel delikatesów z niemieckimi produktami. Po aresztowaniu Priebkego ponad 200 mieszkańców miasta wystosowało żądanie jego zwolnienia. Po blisko dwóch latach formalnych przepychanek argentyński sąd przyjął włoski wniosek o ekstradycję zbrodniarza. Priebke konsekwentnie odrzucał zarzuty i nigdy nie okazał skruchy. W 1996 r. doszło do wydania przez włoski sąd skandalicznego wyroku uniewinniającego byłego SS-manna. Prokuratura zażądała rewizji i w listopadzie 1998 r. Priebke został uznany winnym i skazany na dożywocie. Ze względu na stan zdrowia karę miał odbywać w areszcie domowym.
Można powiedzieć, że świat przypomniał sobie o Erichu Priebke po jego śmierci. Diecezja rzymska wydała zakaz uczestnictwa w pogrzebie wszystkim księżom, a rzymski burmistrz zabronił pochówku na terenie całego miasta. Ostatniej posługi nie odmówili jednak zbuntowani lefebryści. Podczas ceremonii pogrzebowej doszło do starcia pomiędzy neonazistami i antyfaszystami, a ksiądz celebrans porzucił ornat i uciekł z kościoła. Władze zarekwirowały trumnę z ciałem. Obecnie doszło do porozumienia dotyczącego pochówku, jednak miejsce ostatniego spoczynku SS-manna ma pozostać nieznane.

Erich Priebke i jego życie są dowodem na nieudolność sprawiedliwości. Wyrok odbywał w komfortowych warunkach, a nawet miał na tyle tupetu, aby od wyroku odwołać się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasbourgu. Prowadził także stronę internetową, gdzie skarżył się na niesprawiedliwość jaka go spotkała. W swoim testamencie negował Holokaust, a piece krematoryjne w obozach nazwał piecami kuchennymi.

Autor: Daria Czarnecka 4 komentarzy - pokaż »
autor wpisu
(15 znaków)
treść wpisu
(1000 znaków)
email
nie będzie widoczny na stronie
Copyright © 2006-2024 Vaterland.pl