Kraków, dn.17.01.2004 r.
Drogi Włodku!
Nadzwyczaj miłym zaskoczeniem był otrzymanie od Ciebie listu, za który bardzo dziękuję. Doprawdy, co za zbieg okoliczności, że po tylu latach mam okazję pisać do kolegi, którego się nie widziało równych 60 lat. Sądząc z opowiadań Kajtka, jakoś się urządziłeś w tej tak stosunkowo bliskiej geograficznie Belgii, ale tak odległej naszemu byłemu życiu w PRL-u. Obecnie od szeregu lat jestem na emeryturze, ale staram się być stale czynnym. Mieszkam na Osiedlu Oficerskim a więc w ładnej dzielnicy willowej, gdzie Rodzice wybudowali willę w 1933 r. Nie pytałem się Kajtka czy długo bawiłeś w Krakowie i czy widziałeś tereny dawnego Solvaya - z którym jak sobie przypominam - łączyły się losy twojej Rodziny. Obecnie to bardzo nowoczesny kompleks supermarketów, w który wkomponowano stare hale fabryczne.
W liście sugerujesz spotkanie kolegów z szkoły górniczej na Krzemionkach. Poza Kajtkiem i Tośkiem Matysikiem nie mamy żadnych kontaktów z pozostałymi kolegami. W latach osiemdziesiątych widywałem się ze Zbyszkiem Czerwenką, ale obecnie kompletnie nie wiem co się z nim dzieje. Tak więc spotkanie jest możliwe i pożądane ale w zakresie naszej małej czteroosobowej grupki.
Z okresu okupacyjnego utkwiły mi mocno w głowie nasze wspólne wycieczki szkolne do Gorlic i do Nowej Słupi w Górach Świętokrzyskich (obie wiążą się po części z twoją Osobą). Czy pamiętasz naszą wspólną wyprawę do jakiejś lokalnej knajpy w Gorlicach. (może to było w Jaśle lub Krośnie?). Przypominam sobie, że orkiestra grała „zielony kapelusik z piórkiem czerwonym …” Zbliżała się godzina policyjna, nie chciało się nam wychodzić i wpadliśmy na pomysł, aby poprosić siedzącego w knajpie oficera Gestapo o pozwolenie pozostania w lokalu. Pamiętam jak wstałeś od stolika podszedłeś do gestapowców i piękną niemczyzną poprosiłeś o pozwolenie pozostania w lokalu po godzinie policyjnej i jak potem po wyjściu Niemiec uformował nas w czwórki i tak maszerowaliśmy do hoteliku, a Oficer szedł obok trotuarem. Tak uformowani weszliśmy prosto w objęcia „wachy” żandarmów niemieckich, ale wystarczyła krótka rozmowa gestapowca z patrolem policyjnym i spokojnie pożeglowaliśmy do hotelu.
Przypominasz sobie, jak po straszliwym pijaństwie w baraku kopalni w Nowej Słupi, gdzie podejmował nas kolacją dyrektor niemiecki (czerwona wódka i plasterki gotowanych buraków), po libacji dr Panow łaził na czworakach po stole i dopijał resztki wódki z kieliszków. Potem szliśmy do miejsca gdzie przewidziano dla nas nocleg. Pamiętam, że trudno było się doliczyć wszystkich chłopców, po długich poszukiwaniach znaleziono chyba kolegę o nazwisku Kras, którego nogi odkryto sterczące z jakiegoś dołu na śmieci i inne nieczystości. Tu w mych wspomnieniach zaczyna się twoja rola. Nie wiem już jak i gdzie znalazłem na ulicy znaczek partyjny NSDAP z centralnie umieszczoną swastyką. W drodze powrotnej jakoś znalazł się w twoich rękach, a Ty, nie wiele namyślając się, przypiąłeś go sobie z tyłu do spodni i tak dalej paradowałeś. Chyba już nie pamiętasz tego drobnego a jakże zabawnego incydentu.
Trzeba już kończyć te, jakże miłe wspomnienia. Pomimo strasznych czasów mieliśmy ten olbrzymi atut, że byliśmy tak młodzi i tak żądni życia.
Ściskam Cię serdecznie
Bohdan N.
dodaj komentarz »